Znajdź swoją pustelnię i odwiedzaj ją codziennie. Sprawy odległe mniej bolą

Słowo pustelnia może kojarzyć się ze słowem samotność. Ta z kolei – ze smutkiem, spadkiem energii, depresją. Po cóż więc komu pustelnia?

Jest też inne rozumienie tego słowa. Pustelnia może być miejscem i doświadczeniem życiodajnym. Na samotność człowiek się skazuje (lub bywa skazany), pustelnię się wybiera. Może ona przynieść ożywczy kontakt z samym sobą i źródłami mocy osobistej. Jest więc czymś cennym, z czego jednak rzadko korzystamy. A może warto częściej?

Wiemy, jak bardzo potrzebni są nam inni ludzie, wiemy jednak też, jak potrzebne jest pozostawienie od czasu do czasu ich, by pełniej spotkać się z sobą samym i inaczej spojrzeć na rzeczywistość. Potrzeba ta pojawia się szczególnie w chwilach, gdy doświadczamy bólu, frustracji, obcujemy intensywnie z cudzym cierpieniem, brakiem nadziei i rozpaczą.

Czy zwróciliście kiedyś uwagę na fakt, że ludzie w miastach zamykają się w ubikacjach i łazienkach na tak długo, aż ktoś inny nie dobija się do drzwi? Wszak do pokoju można wejść i nie wypada zamykać się w nim przed rodziną na klucz, prawda? W łazience to uchodzi.

Podobno w Japonii, w każdym, najbiedniejszym nawet domu jest miejsce, w którym można zaznać samotności lub oddać się medytacji. Nawet jeśli jest to tylko wnęka zasłonięta kotarą, można znaleźć w niej schronienie przed obecnością domowników. Zasłonięta kotara sprawia, że nikt nie zakłóci spokoju osoby, która zaciągnęła ją za sobą. Bardzo podoba mi się ten zwyczaj.

Pustelnia jest miejscem, w którym możemy oddychać całym swoim bytem. Wdech, wydech, wdech, wydech.
Wydech oznacza relaks, wyładowanie i nabranie dystansu.
Wdech to kontakt z mocą.

Nagromadzone w kontakcie z pacjentem emocje lokują się w mięśniach i często powodują gonitwę myśli. Dlatego potrzebny jest relaks. Odprężenie ciała i umysłu. Relaks jest też jednym z filarów medytacji.

Wyładowanie oznacza możliwość odreagowania. Zezwolenie na to, by popłynęły łzy smutku i bezradności, na wściekły krzyk nagromadzonej złości czy uderzenie pięścią, a także wszystkie pytania „dlaczego?” i „po co?”.

Wyładowanie i relaks wspomagają ten stan umysłu, który nazywamy dystansem. Dystans to „zobaczenie czegoś z większej odległości”. Czasem usłyszenie czegoś inaczej, poskładanie elementów układanki w nowy, twórczy sposób. Sprawy odległe mniej bolą, może nawet nie dotykają osobiście. Odległość ustawia ekran pomiędzy nami a sprawami innych ludzi.

Wdech jest zaczerpnięciem sił, które podtrzymują życie, prostuje sylwetkę, powiększa. Wszyscy potrzebujemy kontaktu ze źródłami mocy. Podobnie jak tkanki naszego ciała potrzebują ożywczej energii życia biologicznego, by goić się i przeciwstawiać czynnikom uszkadzającym, tak i nasza psychika potrzebuje sił, by leczyć rany psychiczne. Potrzebujemy dostępu do źródeł mocy.

Źródłami mocy osobistej są nasze wiary, wartości, to, co nazywamy nadzieją oraz pogodą ducha, a także przekonania i poglądy, które pomimo wszystko pozwalają zachować optymizm. Źródłem mocy jest też kontakt z Bogiem (jakkolwiek Go pojmujemy) oraz możliwość zaufania przyjaznym siłom bytującym w wielkim wszechświecie. Ufność ta pozwala ludziom oddać część odpowiedzialności za wynik zdarzeń, choćby najbardziej dramatycznych temu, co od człowieka większe. Spotkania ze źródłami naszej mocy odbywają się w pustelni.

Pustelnię można znaleźć w bezimiennym tłumie wielkiego miasta, na spacerze w lesie i podczas puszczaniu kaczek po wodzie. W kościele katedralnym i patrzeniu przez okno. U siebie w pokoju, w wybranym miejscu, które służy do tego najlepiej. Wcześnie rano w kuchni, gdy domownicy jeszcze śpią. W pracy – zdaje mi się – najtrudniej.

Zapewne w wielu jeszcze miejscach, o których nie wiem, a które znacie Wy wszyscy, którzy odwiedzacie swoje pustelnie.

http://psychologia.edu.pl/czytelnia/137-emocje-i-nastroj/1482-znajdz-swoja-pustelnie-i-odwiedzaj-ja-codziennie-sprawy-odlegle-mniej-bola-wanda-sztander.html

Podobna inteligencja emocjonalna ważnym elementem wyboru partnera

Pomaga rozwiązywać konflikty czy umiejętnie wspierać innych w trudnych chwilach. Podobna inteligencja emocjonalna to jeden z najistotniejszych czynników, którym kierujemy się przy wyborze życiowego partnera – wynika z badania naukowców UJ i UW.

– „Wiele prowadzonych dotąd badań pokazywało, że ludzie w związkach są do siebie podobni pod wieloma względami. Takie podobieństwo wiąże się z większą trwałością bliskiej relacji i zadowoleniem z niej” – tłumaczy dr Magdalena Śmieja z Instytutu Psychologii Uniwersytetu Jagiellońskiego, która badania przeprowadziła wraz z dr hab. Maciejem Stolarskim z Uniwersytetu Warszawskiego. 

Dobór, polegający na wybieraniu partnerów o podobnych cechach, nazywany jest kojarzeniem selektywnym. W języku nauki termin ten oznacza, że ludzie i inne zwierzęta dobierają sobie partnera o podobnym fenotypie, czyli o podobnym zestawie najróżniejszych cech. 

Jak informuje Instytut Psychologii UJ, do tej pory dobór partnera pod kątem takich samych cech analizowano uwzględniając rozmaite cechy osobowości, inteligencję ogólną czy czynniki społeczne. Z tego typu badań wynika np., że do najsilniejszych cech decydujących o kojarzeniu selektywnym należą wiek i światopogląd, a nieco mniej istotne są np. inteligencja czy wykształcenie. Jednak – jak wyjaśnia dr Śmieja – niewiele badań dotyczyło tak istotnego czynnika w doborze partnera, jak inteligencja emocjonalna. 

Inteligencja emocjonalna wydaje się być jedną z bardziej pożądanych cech u partnera życiowego. To przecież nic innego, jak umiejętność dostrzegania, rozumienia i radzenia sobie z emocjami. To z kolei może stanowić fundament dla utrzymywania bliskiej relacji z drugim człowiekiem. Np. osoby o wysokiej inteligencji emocjonalnej częściej szukają konstruktywnych sposobów na rozwiązanie problemów, również tych codziennych. Potrafią też zapobiec pogłębianiu się np. smutku czy braku satysfakcji partnera ze związku. 

Naukowcy m.in. z Instytutu Psychologii Uniwersytetu Jagiellońskiego sprawdzili, czy dla kojarzenia selektywnego ma znaczenie również właśnie inteligencja emocjonalna i jak duży jest jej wpływ. Badanie przeprowadzone na ponad 380 heteroseksualnych parach w wieku od 17 do 78 lat pokazało, że inteligencja emocjonalna jest znaczącym czynnikiem wpływającym na proces doboru płciowego. 

– „Zarówno dla kobiet, jak i dla mężczyzn, najsilniejszym predyktorem poziomu inteligencji emocjonalnej partnera była własna zdolność percepcji emocji. Oznacza to, że osoby, które trafnie rozpoznają i interpretują emocje, częściej dobierają sobie partnerów o podobnym poziomie inteligencji emocjonalnej” – wyjaśnia dr Śmieja. 

Duże zróżnicowanie stażu w związku par biorących udział w badaniu pozwoliło naukowcom odpowiedzieć na pytanie, czy badani wybrali sobie partnera podobnego do siebie, czy może upodobnili się do siebie z czasem. Ponieważ korelacja między poziomami IE partnerów nie zmieniała się wraz ze stażem związku, uznano, że w tym przypadku mamy do czynienia raczej z doborem podobnego partnera niż upodabnianiem się do niego. 

http://www.psychologia.net.pl/serwis.php?level=1730&rok=2018

Roswell: W Kręgu Tajemnic (polecany serial) :)

Miasteczko Roswell w Nowym Meksyku jest sławne z powodu katastrofy UFO, do której rzekomo doszło tam w 1947 roku. Również tam mieszka dwoje nastolatków: Liz Parker i Max Evans, którzy przypadkowo zbliżają się do siebie, kiedy Max ratuje Liz życie.

Max, jego siostra Isabel i najlepszy przyjaciel, Michael ukrywają przed światem niewyobrażalną tajemnicę. Po katastrofie statku kosmicznego przebywali w jego wnętrzu w czymś w rodzaju kapsuł inkubacyjnych, z których wyszli jako ludzie i wiodą życie współczesnych nastolatków. Ze wszystkich sił i wszelkimi sposobami starają się zachować to w tajemnicy zarówno przed przybranymi rodzicami, jak i przed szeryfem Valenti, który za wszelką cenę chce odkryć prawdę dotyczącą katastrofy sprzed półwiecza. 

Zrodlo opisu: Filmweb

Polecana książka: Bądź sobą. Wylecz swoje 5 ran

Czy odnosicie czasem wrażenie że w swoim rozwoju wewnętrznym, stoicie w miejscu, że pewne sprawy które wydawały się Wam rozwiązane po raz kolejny nie dają Wam spokoju? By może szukacie wyjścia w złym miejscu.

Książka wskazuje, iż wszystkie problemy biorą się z pięciu ran:

– odrzucenia
– porzucenia
– upokorzenia
– zdrady
– niesprawiedliwości

Dzięki szczegółowemu opisowi pięciu ran i masek, które zakładamy aby ich nie widzieć, możecie spróbować odkryć prawdziwe powody problemów z jakimi borykacie się w życiu.

Książka ta pomoże wam rozpocząć proces ozdrowienia, który doprowadzi do celu jakim jest bycie sobą. Odkryjecie też niespotykane siły drzemiące w każdym z nas, które umożliwiają osiągnięcie życiowej pełni.

Lise Bourbeau na końcu książki proponuje praktyczne wskazówki umożliwiające przekształcenie codziennych problemów w trampolinę umożliwiającą rozwój i uświadomienie sobie że w każdym za nas kryje się niezwyciężona moc kreacji.

Zrodlo opisu: taniaksiazka.pl


O tym, co było, co jest, co będzie (artykuł filozoficzny)

Metafizycy różnią się w swoich poglądach na to, czy przeszłość i przyszłość istnieją realnie. Przykładowo, jeżeli kiedyś oblałeś się gorącą kawą, to będziesz bardzo uważny, gdy ktoś poda ci kubek kawy na podstawce i powie: „Oto twoja kawa”. Zauważ, że twoje obecne doświadczenie tego kubka jest znacznie bardziej wyraźne aniżeli twoja pamięć o kubku, który podano ci w zeszłym tygodniu.

Trzy teorie
Z kolei jeżeli myślisz o kubku kawy, który zamierzasz wypić w przyszłym tygodniu, to ten przyszły kubek jest jeszcze mniej wyraźny. To jest główny powód, dla którego metafizycy, którzy nazywani są prezentystami, twierdzą, że teraźniejszość jest realna, podczas gdy przeszłość i przyszłość nie.

Wielu innych filozofów nie zgadza się z tym, że jeżeli cokolwiek jest fizycznie realne, to istnieje teraz. Obrońcy teorii „rosnącej przeszłości” twierdzą, że chociaż doświadczenie przeszłego kubka kawy jest mniej wyraźne, to jednak kubek ten jest całkowicie realny. Po prostu nie jest on teraz obecny (aktualny). Przeszłość „rośnie” – jak twierdzą – poprzez gromadzenie większej ilości obiektów i zdarzeń. Przeszłe kubki kawy są realne, ponieważ kiedyś były aktualne; przyszłe kubki nie są realne, ponieważ nigdy nie były aktualne.

Istnieje także trzecia teoria metafizyczna i stoi ona w opozycji zarówno do prezentyzmu, jak i teorii „rosnącej przeszłości”. Zakłada ona, że wszystkie przyszłe kubki są tak samo realne jak te przeszłe i aktualne.

Argumenty
Rozważmy pewne argumenty za i przeciw powyższym trzem teoriom metafizycznym. Niektóre z nich będą silne, inne będą słabe. Być może Czytelnik będzie w stanie uchwycić różnicę. Dyskusja dotyczy czasu fizycznego – czasu mierzonego za pomocą zegarów. Nie jest to dyskusja o czasie w sensie psychologicznym, czyli o świadomości czasu fizycznego.

Otóż, jeżeli eternalista powiedziałby, że wyobraża sobie przyszłość po śmierci, to byłby to słaby argument za eternalizmem. Przeciwnicy prezentyzmu twierdzą, że nie może on wyjaśnić pojęcia przyczynowości, ponieważ kwietniowe deszcze są przyczyną majowego rozkwitu. Czy może istnieć więc przyczynowość z przyczyną i skutkiem, które nie są realne? Rozważ Gwiazdę Północną (Polarną), która jest oddalona od nas o 323 lata świetlne. Kiedy oglądasz ją przez teleskop, widzisz ją taką, jaka była 323 lata temu, a przecież nie widzisz czegoś, co nie jest realne, prawda? Jeżeli chodzi o eternalizm i jego akceptację realności przyszłości, to filozof William James sformułował słynne twierdzenie, że przyszłość jest tak nierealna, że nawet Bóg nie może jej przewidzieć. Eternalista jednakże odpowiada, że niemożliwość bycia przewidzianym nie jest oznaką braku realności.

Koronny argument eternalistów to teza, że rozróżnienie na przeszłość, teraźniejszość i przyszłość nie znajduje odzwierciedlenia w prawach fizyki i dlatego może być ono jedynie subiektywne, zależne od tego, czyj punkt widzenia zakładamy. Narodziny Lecha Wałęsy są przeszłością dla nas, ale nie dla Mieszka I. Kubek kawy, który ci podano, nie jest mniej realny od kubka kawy na Antarktydzie. Odległość w przestrzeni nie jest oznaką braku realności. W podobny sposób, eternalista powie, że kubek kawy odległy w czasie nie jest mniej realny od tego, który masz teraz. Odległość w czasie nie jest oznaką braku realności. Pojęcia bycia tutaj, bycia tam, bycia aktualnym, przeszłym oraz przyszłym są wszystkie subiektywne, ponieważ zależą od odniesienia się do sytuacji podmiotu, który je używa. Pojęcia te nie oznaczają żadnej różnicy, która jest obiektywnie realna.

Prezentyzm to stanowisko metafizyczne, które jest najbliższe zdrowemu rozsądkowi. Stanowisko to przyjęło większość filozofów przed XX wiekiem. Jednakże obecnie to właśnie eternalizm jest najbardziej popularnym stanowiskiem spośród tutaj prezentowanych. Dlaczego? Zwrot w kierunku eternalizmu rozpoczął się od następującej wpływowej obserwacji, którą poczynił w 1908 roku matematyk Hermann Minkowski, kiedy wyjaśniał szczególną teorię względności stworzoną przez Einsteina trzy lata wcześniej:

Poglądy na temat przestrzeni i czasu, które chciałbym wyłożyć przed wami, wywodzą się z fizyki eksperymentalnej i w tym leży ich siła. Są one radykalne. Od tej pory przestrzeń sama w sobie oraz czas sam w sobie przechodzą w niepamięć, a jedynie pewien rodzaj ich połączenia zachowuje niezależną realność.

Cztery wymiary

To połączenie nazywane jest czasoprzestrzenią i Minkowski myślał o nim jako o ciągłym czterowymiarowym bloku przeszłych, teraźniejszych i przyszłych zdarzeń, w którym czas jest czwartym wymiarem czasoprzestrzeni. Ten blok jest realny, powiedziałby Minkowski, nawet jeśli nikt nie wie, które możliwe zdarzenia znajdują się w jego przyszłym regionie. Zawiera on twoją śmierć w jakimś przyszłym momencie. Twoja przyszła śmierć jest częścią większego kawałka tego bloku zwanego historią życia na Ziemi. Ta historia zawiera część, którą stanowi zdobycie Rzymu przez Cezara itd. Jeżeli czas ma nieskończoną przyszłość lub nieskończoną przeszłość albo jeżeli przestrzeń jest nieskończenie rozległa, to ten blok jest nieskończenie wielki wzdłuż tych dwóch wymiarów. Zauważmy, że akcent jest położony na zdarzenia, a nie na obiekty. Eternaliści uważają, że teoria blokowego wszechświata oraz czterowymiarowość poprawnie przedstawiają rzeczywistość, a ontologicznymi cegiełkami rzeczywistości są zdarzenia, a nie obiekty. Zdarzenia są czterowymiarowe. Interesującą konsekwencją tego jest to, że ty jako dziecko, jako nastolatek, jako dorosły oraz (miejmy nadzieję) jako starszy człowiek, to nie okresy tej samej trójwymiarowej osoby, ale raczej różne części tej samej czterowymiarowej osoby – ciebie realnego. W codziennej dyskusji jest zwykle łatwiej myśleć o osobach i kubkach jako trójwymiarowych, jednakże rzeczywiście są one czymś innym. Są to czasowo rozciągnięte zdarzenia.

Dlaczego eternalizm
Tym, co skłania filozofów i naukowców do przyjęcia eternalizmu, jest przekonanie, że wynika on z najlepszego rozumienia fizyki. Powiedzieliby oni, że jeżeli ufamy fizyce, to powinniśmy ufać jej metafizycznym implikacjom. Rzeczywistość nie jest tym, czym się nam wydaje. Taki pogląd przyjmuje Einstein, gdy twierdzi:

Wydaje się zatem bardziej naturalnym myśleć o fizycznej rzeczywistości jako o czterowymiarowym bycie zamiast, jak dotychczas, jako o ewolucji trójwymiarowego bytu.

W swojej krytyce zarówno prezentyzmu, jak i teorii rosnącej przeszłości eternalista pyta: „Czyją teraźniejszością jest realna teraźniejszość?”. Jeżeli twoja i moja teraźniejszość są różne, to czy mogłaby jedna z nich być realna, a druga nie? Z pewnością nie. Eternalista podkreśla, że teoria względności implikuje, że to, który zbiór zdarzeń jest aktualny, jest zrelatywizowane do układu odniesienia obserwatora. Pomyślmy o układzie odniesienia jako o układzie współrzędnych. W układzie odniesienia określonym w stosunku do ciebie możesz poprawnie obliczyć, że erupcja na Jowiszu miała miejsce w południe. Jeżeli papież rezydowałby wciąż w Watykanie, to erupcja miałaby miejsce także w jego południe. Jednakże w układzie odniesienia określonym w stosunku do mojego statku kosmicznego w stronę Jowisza dokładne obliczenia mogą wskazać, że erupcja miała miejsce pięć minut po mojej godzinie południowej, nawet jeśli poprawnie obliczyłem, że miała ona miejsce w twoje południe.

Te ostatnie uwagi są radykalnie przeciwne zdrowemu rozsądkowi. „Tym gorzej dla zdrowego rozsądku” – powiedziałby Einstein; zdrowy rozsądek jest zbyt często rezultatem ograniczonego doświadczenia. Jeżeli prezentysta upiera się przy twierdzeniu, że zdarzenie jest realne, tylko jeżeli istnieje w teraźniejszości, to erupcja na Jowiszu nie może być realna dla obojga z nas. Czy to nie pokazuje, że istnieje problem z prezentyzmem i teorią rosnącej przeszłości?

Dlaczego nie eternalizm
To były główne argumenty za eternalizmem. Prezentyści oraz obrońcy teorii rosnącej przeszłości wysłuchali ich i wcale nie kulą się ze strachu ani nie wdają się w metafizyczną niejasność. Odpowiadają, że eternaliści wyolbrzymiają znaczenie nauki, przypisując jej stanowisko metafizyczne, które wcale z niej nie wynika.

Jeden z kontrargumentów wobec eternalizmu pochodzi od Hendrika A. Lorentza, który twierdził, że ponieważ z teorii względności wynika jedynie, że każdy układ odniesienia jest do przyjęcia i nikt nie ma lepszej teraźniejszości, to teoria ta może być błędna. Ciągle bowiem może istnieć uprzywilejowany układ odniesienia. Teorie naukowe mają swoje ograniczenia. Filozof Arthur N. Prior dodał, że teoria Einsteina pokazuje, iż nie możemy wiedzieć, czy jakieś odległe zdarzenie jest równoczesne z jednym z naszych teraźniejszych zdarzeń, nawet jeśli w rzeczywistości nim jest.

Innym kontrargumentem wobec eternalizmu jest to, że jeżeli rzeczywistość byłaby trafnie reprezentowana przez blok Minkowskiego, to przyszłość byłaby już ustalona, niezależnie od nas. Jeżeli tak, to nie jesteśmy wolni w działaniach innych niż te, które zostały już przewidziane w bloku. Eternalizm ze swoją ideą bloku implikuje, że nie istnieje wolna wola, ale ponieważ wolna wola istnieje, eternalizm jest błędnym stanowiskiem. Jak już pewnie zgadliście, eternaliści są przekonani, że powyższy argument jest niepoprawny.

Pewien obrońca eternalizmu stwierdził kiedyś, że naszym zamiarem jest utrzymanie środowiska dla przyszłych pokoleń, stąd też muszą istnieć przyszłe generacje, które zamierzamy zachować. Przeciwnik eternalizmu odpowiada żartem: „Jeżeli zamierzamy znaleźć Świętego Mikołaja, to czy istnieje Święty Mikołaj, którego zamierzamy znaleźć?”.

Wielu zwolenników teorii rosnącej przeszłości przyjmuje ideę rosnącego bloku, ale wskazuje, że przyszła część bloku nie jest realna. Przyszłość jest jedynie użytecznym narzędziem dla uprawiania fizyki. Podobnie koncepcja masy punktu jest użyteczna, ale nie może być rozumiana dosłownie. Zgodnie z teorią rosnącej przeszłości właściwym sposobem rozumienia bloku jest uznanie, że teraźniejszość jest wycinkiem bloku, który rozdziela przeszłość od nicości przyszłości. Niektórzy eternaliści odpowiadają na to w następujący sposób: Czyż nie obawiamy się nadchodzącej zagłady? Jednak wedle prezentyzmu i teorii rosnącej przeszłości obawa ta jest irracjonalna, ponieważ wiemy, że zagłada nie jest realna.

Co na to eternalista?
Oddajmy końcowy głos eternaliście. Jego przeciwnicy narzekają, że blok Minkowskiego jest zbyt statyczny. On po prostu tylko tam „siedzi”. A przecież zmiana jest czymś realnym. Jest istotą czasu. Zatem idea bloku nie jest kompletna i dlatego też nie powinna być przewodnikiem po ważnych metafizycznych zagadnieniach. W odpowiedzi eternalista mówi tak: „Co? Czy chcesz, aby blok drgał?”.

http://filozofuj.eu/brad-dowden-o-tym-co-bylo-co-jest-co-bedzie

Miłość silniejsza niż śmierć (o duchach)

Gdy tworzy się miłosna więź na poziomie duchowym pomiędzy dwojgiem ludzi, połączenie to jest niezwykle silne. Ta więź wykracza poza ślubny welon i przetrwa granice narzucone przez śmierć ludzkiego ciała. Z tysięcy historii, ta, którą za chwilę przeczytasz, wyjątkowo utkwiła w moim umyśle.

Pewnej piątkowej nocy prowadziłem warsztat w North Hollywood w Kalifornii. Przed jego rozpoczęciem wszedłem do sąsiedniego pokoju, by się przygotować. Rzadko kiedy duchy niepokoją mnie przed rozpoczęciem seansu, lecz czasami ma to miejsce. Tak było i teraz. Nagle usłyszałem kobietę mówiącą: „Proszę, pomóż mojemu Frankiemu. Zgubił swą drogę”. Wysłałem myśl do tego żeńskiego ducha, by podał mi swoje imię. „Karen” – padła odpowiedź. Karen uświadomiła mi, że jest żoną Frankiego. Często trzymam podkładkę do pisania, by móc zanotować szczegóły, jakie otrzymam wraz z wypowiedzią ducha. Tego wieczoru nie było inaczej. Zapisałem imiona Frankiego i Karen na mojej podkładce. Powiedziałem Karen, że będę kontynuował rozmowę z nią podczas warsztatu. Wydawało się to być dla niej zadowalającą odpowiedzią, ponieważ pozwoliła mi w spokoju dokończyć przygotowania do seansu.

Godzinę później, gdy zacząłem otrzymywać wiadomości od duchów, usłyszałem, jak Karen powiedziała: „Jestem tutaj. Proszę pomóc mojemu Frankiemu!”. Zapytałem tłum. „Czy jest tu Frankie? Ktoś, kto stracił żonę imieniem Karen?”. Natychmiast człowiek w ostatnim rzędzie ostrożnie podniósł rękę. „Frank to ja. I rzeczywiście straciłem żonę o tym imieniu przed kilku laty”. Wstał wraz z kobietą siedzącą obok. „Jestem siostrą Karen, mam na imię Ann”, powiedziała jego towarzyszka. Zobaczyłem, jak Karen pojawiła się obok Franka. Miała długie brązowe włosy, a jej skóra wyglądała na niezwykle miękką. Karen nosiła długą, biało-różową suknię. Co ciekawe, odrywała jeden po drugim płatki białej róży, którą trzymała. Płatki spadały na jej męża. Jej myśli były bardzo intensywne. „Frank, Twoja żona chce byś wiedział, że ona widzi Cię przez cały czas i jest zawsze z Tobą.

Ona wspomina miejsce o nazwie Moonshine. Znasz je?”. „Tak”, odpowiedział. Wyglądał na zaskoczonego, że znam tę nazwę „Spotkaliśmy się tam po raz pierwszy”. „Ona mówi mi, że zwykłeś chadzać tam na tańce z przyjaciółmi”. „W trakcie studiów”, odparł. „To tam się poznaliśmy. Jej, to jest niesamowite!”. Frank był oszołomiony zaistniałą sytuacją. Wydawała mu się ona być mocno surrealistycznym doświadczeniem. „Ona mówi, że jesteś i zawsze byłeś dżentelmenem. Wspomina też imię Crunch lub Cruncher. Czy to Ci coś mówi?”. Ann podniosła dłoń do ust w reakcji na słowa, które właśnie wypowiedziałem. Frank kontynuował: „Tak, w noc, gdy się poznaliśmy był tam też lokalny chłopak imieniem Cruncher. Był nieźle wstawiony i mocno dawał się Karen we znaki. Przesadzał i postanowiłem z tym skończyć”. Dodałem szybko: „Karen mówi, że tak właśnie zrobiłeś”. „Taaak. Rozbiłem butelkę od piwa na jego głowie, a później zjawiła się policja i go zabrała”. Tłum się zaśmiał. „Karen pokazuje teraz, jak stoi za Tobą, podczas gdy Ty siedzisz na metalowym krzesełku na zapleczu”. „Zgadza się. Często tam przesiadywałem. Jej, to jest niewiarygodne”. „Kiwa palcem i powtarza: Sam wiesz lepiej”. „Rozumiem. Co rano i co wieczór chodziłem tam, by zapalić papierosa”. Publiczność westchnęła, poznawszy ten drobny sekret. „Ona mówi, że jest w stanie usłyszeć każdą Twą myśl i osuszyć wszystkie łzy”. Na te słowa Frank rozpłakał się. „Ona była całym moim życiem. Była dla mnie wszystkim”. „Tak, zupełnie jak Ty dla niej”, odparłem.”Ona stara się pomóc Ci w powrocie do życia, ale nie jest jej łatwo nakłonić Cię do spojrzenia w przyszłość. Utkwiłeś we wspomnieniach i nie chcesz się ruszyć choćby o krok. W Twoim sercu nie ma miejsca dla nikogo ani niczego nowego. Ona chce, byś wiedział, że dałeś jej życie”. „Nieprawda. Ja je zabrałem. Powinienem był tam dla niej być. W domu powinny być lekarstwa w momencie, gdy ich potrzebowała”. W tym momencie Frank zaczął się rozklejać, a Ann próbowała go pocieszyć, obejmując go. „Ona mówi, że nadejdzie dzień, gdy pokochasz kolejną kobietę”.

„Nigdy nie kochałem i nie pokocham nikogo poza Karen. Moje serce zostało złamane. Umarło wraz z Karen”. Zgromadzona publiczność wyraźnie współczuła temu mężczyźnie. Frank wywołał reakcję, którą miałem okazję oglądać już setki razy wcześniej. Gdy opuszczona osoba słyszy, że mogłaby na nowo kochać, pierwszym odruchem jest często zaprzeczenie. „Nie, nigdy nie pokocham kogokolwiek innego”. Moim zadaniem jest jednak przekazywanie wiadomości, a nie zmuszanie kogoś do uwierzenia w nią. „To nie wszystko. Miłość ma nieograniczone zasoby”, odparłem. „Ona mówi, że się obawiasz. Przeżywasz swe życie w strachu”. Frank wpatrywał się we mnie. „Nie chcę skrzywdzić nikogo więcej”. W tym momencie wtrąciła się siostra Karen. „On już nawet nie wychodzi z domu. Od ponad dwóch lat nie wyszedł na zewnątrz. To szaleństwo!”. Wtedy Karen przekazała mi kolejną myśl. „Wiesz, kim jest Marcie?”. Frank spuścił wzrok. „Nie. Nie mam pojęcia, o kim mówisz”. „Czy Karen była dla niej niemiła? Mówi, że zdarzyło się to wiele lat temu. Nie powinna była zachować się tak źle. Chce to jej przekazać. Czuje, że musi to zrobić”. „Nie znam żadnej Marcie”. Siostra Karen szepnęła do Franka. „Czy to przypadkiem nie ktoś z czasów uczelni?”, zapytała. Coś do siebie powiedzieli, po czym ponownie zwrócili się w moim kierunku. „Karen życzy sobie, byś udał się do Moonshine i zatańczył dla niej. Obiecuje Ci, że miło spędzisz czas”. „Już nie wychodzę na miasto”, odparł Frank. „Karen błaga, byś poszedł przez wzgląd na nią. Obiecuje, że to wyjście odmieni Twoje życie. Jest bardzo stanowcza. Mówi, że masz świadomość, że jeśli już czegoś zapragnęła, to to otrzymywała”. „Żebyś wiedział!”, wykrzyknął z uśmiechem. „Niech Ci będzie”, zgodził się. „Zrobię to przez wzgląd na Karen”. Zaraz po tym utraciłem kontakt z duchem.

Kilka miesięcy później mój asystent przyniósł mi pocztę. Pośród listów było coś, co wyglądało na zaproszenie. Otworzyłem je i moim oczom ukazał się list:”Drogi Jamesie, chciałbym Ci podziękować za zwrócenie mi mojego życia. Nigdy nie sądziłbym, że jest to możliwe i nie osiągnąłbym tego, gdyby nie doświadczenie z tamtego pamiętnego wieczoru. Kilka tygodni zabrało mi przemyślenie tego, co wtedy mi powiedziałeś, ale w końcu wybrałem się do Klubu Moonshine. Spotkałem tam Marcie, koleżankę ze studiów. Jak ją zobaczyłem, coś drgnęło w moim sercu. Zupełnie o niej nie pamiętałem, aż do tego momentu. Wiem, że to ta Marcie, o której mówiła Karen. Dołączam zaproszenie na ślub i mam nadzieję, że zgodzisz się zaszczycić nas swoją obecnością. Najlepsze życzenia, Frank”. Spojrzałem na zaproszenie wycięte w kształcie serca. Gdy je otworzyłem, przeczytałem: „Moje serce znów jest całe dołącz do Marcie i Franka podczas celebrowania niewyczerpanych zasobów miłości”.

Strach doświadcza ludzi na różne sposoby. Może nas unieruchomić, tak jak zrobił z Frankiem. Spycha nas do miejsca, w którym życie wydaje się niezwykle trudnym wyzwaniem. Wszystko, co robimy jest przesłonięte przez ograniczenia i zniechęcenie powodowane strachem. Za ścianą tego uczucia nie jesteśmy w stanie odnaleźć tego, czego powinniśmy tak naprawdę szukać. Tak jak w przypadku Franka, który nie był wstanie wykonać choćby jednego kroku do przodu dopóty, dopóki Karen nie otoczyła go miłością. Z miłością jego żony, w duchu, był zdolny do odnalezienia większej ilości miłości i szczęścia na Ziemi.

Fragment pochodzi z książki „Niedokończone sprawy. Czego śmierć może nas nauczyć o życiu” Jamesa Van Praagha
Wydawnictwo: Studio Astropsychologii

https://facet.onet.pl/strefa-tajemnic/milosc-silniejsza-niz-smierc/qxljv8d

Przepis na ciasto Rafaello :)

Podam Wam przepis na pychotkowe ciacho 🙂

Skladniki:

Ciasto:

– 5 jajek (oddzielnie bialka i zoltka)
– szklanka cukru
– jedno opakowanie cukru waniliowego
– pol szklanki maki pszennej
– pol szklanki maki ziemniaczanej
– plaska lyzeczka proszku do pieczenia

Masa:

– 3/4 litra mleka
– 2 opakowania budyniu waniliowego
– 3/4 szklanki cukru
– poltora lyzki maki pszennej
– kostka margaryny
– 120 g wiorkow kokosowych

Kruszonka:

– 3 lyzki masla
– 2 lyzki cukru
– 80 g wiorek kokosowych

Przygotowanie:

Ciasto:

Białka ubijamy na sztywną pianę, dodajemy cukier i cukier waniliowy i ubijamy jeszcze chwilę. Następnie dodajemy żółtka, oba rodzaje mąki i proszek do pieczenia. Wszystko razem mieszamy. Ciasto wylewamy do blachy wyłożonej papierem do pieczenia i wstawiamy do piekarnika nagrzanego do 190 stopni C. Pieczemy ok. 30 minut, do „suchego patyczka”. Wyjmujemy je z piekarnika i przecinamy na pół, aby powstały dwa placki .

Masa:

Z 3/4 l. mleka odlewamy pół szklanki, wsypujemy do niej budyń, mąkę i dokładnie mieszamy do momentu, kiedy nie będzie grudek. Resztę mleka gotujemy z cukrem, a gdy się zagotuje stopniowo, partiami dodajemy rozrobiony budyń. Wszystko, stale mieszając, gotujemy jeszcze chwilę. Zdejmujemy z ognia i dodajemy rozpuszczoną wcześniej w garnuszku margarynę. Wszystko bardzo energicznie mieszamy kilka minut, aż masa będzie gładka. Następnie dodajemy wiórki kokosowe i znowu chwilę mieszamy całą masę.
3/4 powstałej w ten sposób masy smarujemy pierwszy placek, kładziemy na nim placek drugi i smarujemy jego wierzch pozostałą masą.

Kruszonka:

Wszystkie składniki przekładamy na patelnię i „prażymy”, aż wiórki będą miały złoty kolor.

Ciasto odstawiamy na ok. 2 godziny.

https://www.mojegotowanie.pl/przepis/rafaello-ciasto-kokosowe

Smacznego 🙂

Jak zmienić przekonania o świecie i samych sobie na takie, które nas chronią i wspierają? Poznaj terapię „The Work”

Byron Katie, matka i energiczna bizneswoman mieszkająca w Kalifornii, w trzydziestym roku życia zachorowała na depresję. Zmagała się z chorobą przez dziesięć lat, a w najgorszym jej stadium przez ponad dwa lata nie wychodziła z łóżka. Pogrążona w rozpaczy zastanawiała się, jak z sobą skończyć. Pewnego ranka pomyślała jednak o czymś, co odmieniło jej życie.

Zauważyła, że gdy wierzy, że coś powinno być inaczej, niż jest („mąż powinien mnie bardziej kochać”, „dzieci powinny mnie bardziej doceniać”), cierpi. Gdy przestawała myśleć w ten sposób, czuła ulgę i spokój. Zrozumiała, że to nie świat zewnętrzny spowodował jej depresję, ale jej własne przekonania na temat świata.

Byron Katie wyciągnęła wniosek, że jej metoda poszukiwania szczęścia frustrowała ją i prowadziła w zupełnie przeciwnym kierunku. Postanowiła zawrócić i zamiast zmieniać świat tak, aby dostosował się do jej przekonania o tym, jaki powinien być, zaczęła po prostu obserwować otaczającą ją rzeczywistość, doświadczać tego, co dzieje się tu i teraz.

To odkrycie było podstawą stworzenia metody zwanej „Praca” (The Work), która pomogła Byron przejść pozytywną transformację i wrócić do zdrowia. Według Katie zmiana destrukcyjnych przekonań na temat świata następuje dzięki skonfrontowaniu ich z czterema pytaniami i sprawdzeniu, jak wygląda rzeczywistość, gdy owe przekonania odnoszą się do nas samych. Jak to działa? Zapraszam do sprawdzenia.
Od 1986 roku Byron Katie nauczyła techniki „Praca” setki tysięcy ludzi w ponad trzydziestu krajach. Jej metoda zmiany przekonań odznacza się niezwykłą prostotą i siłą oddziaływania. Pomaga uwolnić się od ograniczających lęków, frustracji, narzekania, pretensji i depresji. Korzysta z niej wielu terapeutów, coachów i trenerów na całym świecie.

1. Mapa terenu

Rzeczywistość nie jest taka, jak myślisz, że jest.

To, jak postrzegamy świat, jest niezwykle subiektywne. Mimo że widzimy te same rzeczy czy zdarzenia, możemy interpretować je w zupełnie różny sposób. Widząc ten sam przedmiot, jedni zareagują smutkiem, inni się ucieszą, jeszcze inni poczują tęsknotę. „Każdy z nas widzi, słyszy i czuje odmiennie” – wyjaśniają Harry Alder i Beryl Heather, specjaliści w dziedzinie NLP i autorzy książki „NLP w 21 dni”. „Bodźce sensoryczne przechodzą przez niezliczone filtry umysłowe, powstałe na podstawie wspomnień, uczuć i spostrzeżeń. Dzięki owym filtrom interpretujemy świat w ograniczony, typowy dla siebie sposób, który nazywamy własną rzeczywistością”. 

Nasza wewnętrzna rzeczywistość jest reprezentacją rzeczywistości zewnętrznej. Alder i Heather mówią o subiektywnej mapie świata zewnętrznego, jaką nosi w sobie każdy człowiek. „Znajduje się w niej wszystko, co dzieje się wokół nas, znaczenia, jakie mają dla nas poszczególne sprawy, nasze przekonania i uczucia – percepcja rzeczywistości bądź też to, co uważamy za doświadczenie lub rzeczywistość” – tłumaczą.

„Mapa powstaje w umyśle wtedy, gdy staramy się zrozumieć świat. Każde najmniejsze doświadczenie ma w tak poukładanym umyśle swoje miejsce – przegródkę, klasyfikującą szufladkę”. Z biologicznego punktu widzenia wewnętrzne mapy składają się z połączeń nerwowych w mózgu, które powstały w wyniku procesów elektrochemicznych zachodzących w ciągu życia jednostki.

Każdy z nas tworzy niepowtarzalną sieć reprezentującą rzeczywistość; na kształt tej sieci wpłynęło środowisko, w jakim się wychowaliśmy, znaczące osoby i przypadkowi ludzie, zaobserwowane sytuacje, wiedza czy doświadczenia. Umysłowe mapy są jedynie fragmentami rzeczywistości, ograniczonymi indywidualną umiejętnością tworzenia wewnętrznych reprezentacji świata oraz naszymi możliwościami biologicznymi i psychicznymi (między innymi wrażliwością percepcji, wybiórczą uwagą, temperamentem czy osobowością).

Doświadczamy subiektywnie. Mimo to większość ludzi uznaje swój wewnętrzny świat za wierne odbicie rzeczywistości, a poglądy i przekonania za jedynie prawdziwe, podzielane przez wszystkich rozsądnych ludzi. 

2. Fundamenty schematów

„Przeżyłem wiele okropnych rzeczy – na szczęście większość z nich nigdy się nie zdarzyła” (Mark Twain)

Twoje emocje i zachowanie zależą od sposobu, w jaki interpretujesz zdarzenia. Przetwarzanie tego, co dociera z zewnątrz do ludzkich zmysłów, odbywa się w mózgu – najważniejszym narządzie gwarantującym przetrwanie i samokontrolę. Mózg nie rejestruje czystych faktów, ale natychmiast je przetwarza i ocenia w kontekście tego, jaki mają wpływ na nasze przetrwanie.

Co więcej, mózg wywołuje reakcję emocjonalną nawet na zdarzenie, które tylko sobie wyobrażamy lub przypominamy. To nie fakty nas złoszczą, przerażają, bawią, uszczęśliwiają czy budzą nadzieję, ale nasze myśli i przekonania na ich temat. Według Aarona T. Becka, psychiatry i twórcy terapii poznawczo-behawioralnej, osoby cierpiące, nieszczęśliwe czy doświadczające silnego stresu często przejawiają konsekwentną i negatywną stronniczość w postrzeganiu świata. Mówiąc dokładniej, posługują się automatycznymi schematami interpretowania sytuacji, które działają wadliwie. 

Owe schematy terapeuci poznawczo-behawioralni nazywają po prostu błędami w myśleniu. Są one przyczyną powstawania destrukcyjnych przekonań, które z kolei utrudniają nam rozwój i sprawne funkcjonowanie. Mechanizm błędnego myślenia jest czasem tak mocno zakorzeniony w naszym sposobie patrzenia na świat, że niekorzystne myśli o wydarzeniach pojawiają się automatycznie i najczęściej nie zdajemy sobie z nich sprawy – łatwiej nam nazwać uczucia, które się po nich pojawiają. Uświadomienie sobie zniekształceń we własnym myśleniu zwiększa dystans do przekonań, a co za tym idzie – ułatwia konstruktywną reakcję na życiowe zdarzenia.

3. Kreacja kontrolowana

„Czy myślisz, że potrafisz, czy też myślisz, że nie potrafisz – W obu przypadkach masz rację”. (Henry Ford)

Myśli, w które wierzymy, są podstawowym składnikiem przekonań, jakie tworzymy o świecie i o sobie samych. Anthony Robbins w książce „Obudź w sobie olbrzyma” nazywa przekonania po prostu poczuciem pewności na jakiś temat.
Nie wszystkie myśli pojawiające się w naszych głowach staną się przekonaniami. Dopiero jeśli znajdziemy argumenty potwierdzające jakąś myśl i uwierzymy w nią – stworzymy przekonanie na jakiś temat. „Możemy wytwarzać w sobie przekonania na temat dosłownie wszystkiego, jeśli tylko znajdziemy wystarczająco dużo doświadczeń, które by te przekonania poparły” – twierdzi Robbins.

To zaś oznacza, że tworząc przekonania, mamy ogromny wpływ na rzeczywistość i własne życie. Nasz umysł jest na służbie przekonań i zawsze znajdzie argumenty, jeśli będziemy chcieli zaprzeczyć jakiejś teorii, ale również znajdzie odpowiednie dowody, gdy będziemy chcieli tę teorię potwierdzić.
„Czy myślisz, że potrafisz, czy też myślisz, że nie potrafisz, w obu przypadkach masz rację” – mawiał Henry Ford. W zależności od tego, jakie myśli i przekonania rzutujemy w przyszłość i otaczającą nas rzeczywistość, takie doświadczenia do nas wrócą. Jeśli więc myślisz o sobie, że jesteś nieudacznikiem – niewiele ci się uda. Jeśli widzisz w sobie potencjał – będziesz też widział w świecie zewnętrznym więcej możliwości osiągnięcia sukcesu. 

Możesz przejąć kontrolę nad kreowaniem swojego życia, rozpoznając przekonania, które cię hamują, ograniczają oraz czynią nieszczęśliwym, i zmieniając je na bardziej dla ciebie korzystne. Jak? Nie musisz nagle stać się niepoprawnym optymistą, wystarczy, że spojrzysz na rzeczywistość bardziej racjonalnie, a negatywne myślenie zamienisz na zdrowe.

Teoria zdrowych przekonań została wprowadzona do psychologii i medycyny przez amerykańskiego psychiatrę Maxie C. Maultsby’go, twórcę racjonalnej terapii zachowań. Twierdził on, że przekonanie można nazwać zdrowym, jeśli spełnia przynajmniej trzy z pięciu warunków: jest oparte na faktach, pomaga chronić nasze życie i zdrowie, osiągać cele, rozwiązywać konflikty i czuć się tak, jak chcemy się czuć. Maultsby uzupełnił swoją teorię, podkreślając, że to, co jest zdrowe dla jednej osoby, nie musi być zdrowe dla innej, a to, co jest dla nas zdrowe teraz, nie musi być zdrowe kiedy indziej. 

4. Konstrukcja pytań
„Jeśli zadajesz przerażające pytania, otrzymujesz przerażające odpowiedzi” (Anthony Robbins)

Anthony Robbins twierdzi, że różnica między ludźmi polega na pytaniach, jakie sobie zadają. „Jeśli zadajesz przerażające cię pytania, otrzymujesz przerażające odpowiedzi” – przekonuje. „Komputer twojego mózgu zawsze jest gotów na twoje usługi i bez względu na rodzaj zadanego mu pytania niezawodnie dostarczy ci odpowiedzi”.

Pytania kierują naszą uwagą i naświetlają sytuację, pokazując ją jako beznadziejną lub stwarzającą szansę. Dzięki odpowiednim pytaniom możemy w jednej chwili zmienić swoje odczucia, zmieniając przedmiot koncentracji. Tę potęgę pytań wykorzystują terapeuci poznawczo-behawioralni, proponując do pracy z destrukcyjnymi przekonaniami „dialog sokratejski”. Ta metoda zachęca do dyskutowania ze swoimi przekonaniami i spojrzenia na nie z różnych stron po to, żeby stały się bardziej racjonalne.


http://www.focus.pl/artykul/przebudowa-w-gowie